Witam wszystkich czytających!
Podczas ostatnich przeziębieniowych zmagań z Leną i sobą, wpadła mi do głowy taka myśl,
że jesteśmy w posiadaniu kilku fajnych, ułatwiających nam funkcjonowanie, godnych polecenia przedmiotów, które pojawiły się wraz z przyjściem na świat Leny albo wcześniej - wszystko jak wyżej w tytule - moim okiem :)
Najlepszym dodatkiem jaki możemy sobie sprawić do domu w którym mieszka dziecko, jest według mnie:
NAWILŻACZ POWIETRZA
U nas jest to najzwyklejszy nawilżacz bez żadnych extra funkcji, ale na pewno fajne będą też takie do których można wlać olejki eteryczne, o czym przekonałam się teraz. Nawilżacz używam od samego początku. Kiedy Lena była noworodkiem miała sapkę i chrumczała troszkę po nocy, więc nawilżacz czynił powinność i różnica była w trybie natychmiastowym, powietrze nie było już takie suche, a było wtedy u nas ciepłe lato :)
Niedawno dopadło nas przeziębienie, więc tu również miał pole do popisu, szczególnie w okresie grzewczym kiedy powietrze jest po prostu suche, dawało nam to bezproblemowe noce nawet z katarem. Na dzień dzisiejszy raz dziennie uruchamiam na godzinkę-dwie, aby nawilżył całe mieszkanie.
POLECAM z całego serca
PODGRZEWACZ
U NAS SIĘ NAPRAWDĘ SPRAWDZA ;)
SERIO - wiem, że niektóre mamy powiedzą, że to absolutnie wyrzucenie pieniędzy w błoto,
ale u nas przeciwnie, od kiedy mała korzysta z butelki(nawet jak piła jeszcze moje mleko), używaliśmy podgrzewacza, dużo poręczniej nam w ten sposób podgrzać mleko, czy wodę w butelce
niż zagotowywać co chwile wodę i dolewać zimnej, tym bardziej, że używam butelek szklanych LOVI, które również przy okazji tego podgrzewacza chciałabym polecić, dlaczego?
Bo chłodzą i pogrzewają się expresowo, z plastikiem w ogóle nie ma współpracy na tym polu, trwa to wieki. W późniejszym czasie również można podgrzewać w takowym sprzęcie pokarmy stałe.
U nas jak najbardziej na +
STOJAK/SUSZARKA do butelek i nie tylko
DLA NAS MUST HAVE, przede wszystkim ze względu na higienę, nie wyobrażam sobie wkładać butelek i smoczków między garnki na zwykłą suszarkę, na takiej schną też dużo szybciej i mają swoje miejsce,
NAWET gdy nie karmiłam jeszcze butlą, rozkładałam do suszenia na niej również laktator w częściach, zajmuje bardzo mało miejsca, a taki przydatny dodatek! :)
BABYDREAM - żel
I chyba w zasadzie 99% produktów z tej niedrogiej rossmannowskiej firmy, która może się
pochwalić składami bez zawartości tablicy mendelejewa, bo jak pewnie wiecie, to co najbardziej rozreklamowane tj. johnson's baby ma w składzie substancje, które są na czerwono, a to nie oznacza nic dobrego, a na pewno nie to, że powinny one się znajdować w kosmetykach dla dzieci.
Polecę znów bloga - srokao.pl, gdzie można wszystko pięknie poczytać na ten temat, żeby nie było, że jestem gołosłowna.
Żelem myjemy się od początku, wlatuje gdzie się da i nie ma po tym najmniejszych śladów ingerencji - delikatny jak się patrzy oraz pięknie pachnący.
KREMIKI
Miłość do tych niemieckich kremików zaszczepiła mi mama, która sama tychże właśnie używa.
Jak się domyślacie używam ich również i ja dla siebie, ale docelowo są dla Leny.
Kremik nr 2 pod spodem jest absolutnym hitem, zaczynając od tego, że bardzo natłuszcza/nawilża skórę, to łagodzi podrażnienia, na zimowe smarowanie buźki przed mrozem jest idealny,
Bubchen bardzo delikatny, troszkę ciężki, ale u nas daje radę, po kąpieli jak znalazł.
COTTON BALLS
Może to trochę banalne, ale naprawdę - nie wyobrażam sobie funkcjonować wieczorami i nocą z Leną bez tego delikatnego światła, które dają te kule, jest ani za mocne, ani za lekkie.
Pamiętam, że pierwsze noce w domu spałyśmy z zapalonymi, bo wiadomo - mój radar czuwania był wtedy na obrotach level000.
Super łup z biedronki okazał się wspaniałą inwestycją, a Lena lubi na nie patrzeć kiedy leży na przewijaku :)
Pewnie, że bez tych wszystkich rzeczy można sobie poradzić, ba! Ale nam z nimi jest zdecydowanie wygodniej <3
Planuje w najbliższym czasie kolejny dzieciowy post!






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz